czwartek, 20 czerwca 2013

Białe noce



Gdy jest się studentem, który musi pisać swoją pracę dyplomową, wszelkie znaki na niebie i ziemi, które choć trochę pomagają w pisaniu owej pracy są jak najmilej widziane. Sankt Petersburg jest niesamowicie wyrozumiałym miastem. Alkohol jest drogi (wbrew powszechnym opiniom) kluby również, a w nocy jest jasno.
Sankt Petersburg zwany kiedyś Piotrogradem, a póżniej Leningradem znajduje się na 59° 56′ N oraz na 30°16′E (pewien pediatra powtórzyłby wszystkim tym którzy źle rozwinęli skrót, szerokości i długości humanisto!) 
Do rzeczy. O co chodzi, że jest jasno skoro to jeszcze nie koło podbiegunowe. 

Oś ziemi odchylona jest od pionu 23°27’ i w tym tkwi cały sekret. Na kole podbiegunowym 66°33’ w dniu przesilenia letniego widać słońce. Jasno jest o wiele dalej na południe. Ale co to znaczy dalej? 

Białe noce są widoczne do 6°-7° na południe od koła podbiegunowego, czyli na sześćdziesiątym równoleżniku. Punkt znajdujący się na kole podbiegunowym został zaznaczony kropką niebieską, punkt znajdujący się na sześćdziesiątym równoleżniku kropką czerwoną. Oba punkty (niebieski i czerwony) znajdują się na tym samym południku Zjawisko białych nocy to tzw. zmierzch cywilny.

Przesilenie Letnie zwane czerwcowym nastąpi dzisiaj 21 czerwca o godzinie 7 rano. 

W Sankt Petersburgu dzień będzie trwał 18 godzin 50 minut i 6 sekund.







Wynikiem obserwacji jest ten o to film:


Muzyka: Parov Stellar All Night Long 

Film zarejestrowałem w nocy z 18 na 19 czerwca. Film zarejestrowany w nocy z 19 na 20 czerwca zmontuję niebawem.

Kamera była ustawiona 22° N w punkcie [59° 95' 54'' 32''' N; 30° 21' 53'' 41'''] początek 23:30 - koniec 04:00




Z pytaniem jak daleko na południe będzie jeszcze jasno, zwróciłem się do zaprzyjaźnionego specjalisty Матеуша Еджеевскиего, ten odpowiedział mi w te słowy:

Promieniowanie nie biegnie sobie tylko w linii prostej od Słońca do Ziemi, ale się rozprasza na boki. I po zachodzie rozróżnia się jeszcze kilka rodzajów zmierzchu (oprócz zmierzchu cywilnego) – żeglarski i astronomiczny.
Ta granica jest chyba dość umowna, tzn. nie da się wyliczyć dokładnie po jakim czasie zapadnie zupełna noc - trzeba by głęboko w fizykę fali świetlnej się zagłębić (…)
Co ciekawe w okolicach Gdyni też mamy białe noce, ale białe noce żeglarskie: "W Polsce północnej (na Kaszubach, na północ od linii północna Gdynia – Ustka, tj. na północ od 54°33′ stopnia szerokości geograficznej północnej) w okolicy momentu przesilenia letniego przez całą noc utrzymuje się zmierzch nawigacyjny – są to tak zwane białe noce żeglarskie. Dla granicznej szerokości jest to jedna noc, najbliższa dacie przesilenia, natomiast dla szerokości geograficznej Rozewia (54°50′) jest to już okres od ok. 11 do ok. 30 czerwca."



W Rosji 21 czerwca jest jednak dniem rozpoczęcia się Drugiej Wojny Światowej. Świętowanie więc najdłuższej nocy w roku, rozporządzeniem już sam nie wiem kogo, zostało przeniesione na nadchodzący weekend. 

niedziela, 9 czerwca 2013

nigdy nie kończąca się opowieść



9 czerwca 2013 roku, w niedziele o 10 rano, pewien „inżynier”, nazwany tak przez mieszkańców akademika, rozpoczął tworzenie przestrzennej instalacji pt. „absurd blokowiska.” Choć nie wiadomo czy działał natchniony swoją artystyczną duszą, zstąpiła na niego łaska bogów wszelakich, czy działał z polecenia kosmitów, wykonał swój plan rewelacyjnie. Nie tylko w amerykańskich horrorach pojawiają się kręgi w zbożu. W Rosji, kręgi pojawiają się nawet na  trawnikach między blokami.



Ponieważ „inżynier” zaczął tworzyć o 10, zwrócił uwagę chyba wszystkich, którzy mieszkają tu na tyle krótko aby jeszcze się nie przyzwyczaić. Dzieło było gotowe dopiero o 16. Dzięki niemu proces pisania pracy dyplomowej był pogrążony w spokojnym i jedynym w swoim rodzaju, cichym brzęczeniu silniczka spalinowego.







Co miał autor na myśli? Moja propozycja interpretacji jest taka:
(podpowiedź na samym końcu)























Jest to to jednak tragikomiczna sytuacja. Tak jak i tragikomiczny jest film Dzień świra. Każdemu zdarzyło się rozerwać płatki owsiane tak, że wszystkie się rozsypały, czy wrócić się 3 razy do mieszkania z powodu zapomnianych rzeczy. Czy choćby  w rozmowie z własną mamą, która nie mogąc nic poradzić swojemu 49 letniemu synowi mówi mu tylko: „zupkę zjedz, bo wystygnie”, choć on potrzebuje zrozumienia i porady. Znowu poczułem się jak Miauczyński.  


Kluczowy fragment filmu:

Adaś Miauczyński mieszka na olbrzymim osiedlu, podobnego do tego na ulicy Kapitańskiej w Petersburgu. Nie miałem tyle zapału co bohater filmu Marka Koterskiego aby zejść na dół. Wiem jednak gdy wyglądam przez okno wiem, że jutrzejszy dzień spędzam w bibliotece, a nie przed własnym biurkiem bo koszenie trawy w tym wypadku, to nigdy nie kończąca się opowieść. 





czwartek, 6 czerwca 2013

Akt III - scena I i II

Historia Króla Biesa dobiega końca. Akt pierwszy był bardzo dobrze opisany, łącznie z materiałem filmowym, akt drugi zakończył się chyba lakonicznym roztapianiem się lodu na zatoce. Antrakt po drugim akcie okazał się być nadzwyczaj długi i obfitujący w ciekawe wydarzenia.
Akt trzeci rozpoczyna się od egzaminów z marszu i przyjazdu Biesów do Petersburga. Biesy, jak mówi się na członków mojej najbliższej rodziny w Centrum Wizowym w Krakowie, spędzili w mieście nad Newą kilka dni. Biesy jednak odleciały do deszczowej krainy na południu, a ja pozostałem z łypiącymi na mnie egzaminami oraz terminami oddawania prac. W zagmatwaniu dnia codziennego postanowiłem uczcić jak co roku Dzień Wolności.


4 czerwca jest specyficznym świętem i prawdopodobnie dla części Polaków, będzie znienawidzonym dniem w roku. Albo dlatego, że od tego czasu zaczęło się zmieniać, albo dlatego, że historia „została przypieczętowana”.

W państwach o ograniczonym prawie do zgromadzeń publicznych, takie święta smakują zupełnie inaczej. Jest w nich nutka dumy z osiągnięć własnego kraju. Czwartego czerwca działa się masa różnych wydarzeń. W 1983 roku na kilka tygodni przed zniesieniem Stanu Wojennego, młody-stary Bies ożenił się z przyszłą panią Biesową i tak powstały Biesy. Biesy, nie mogły wypić szampana ponieważ było jeszcze przed 13. Historia to smutna ale prawdziwa. Tego samego dnia 6 lat później w Polsce odbyły się wybory, a na placu Tienanmen czołgi masakrowały studentów.



Tego samego dnia 2013 Król Bies, który już biesem niestety jest tylko w połowie, ponieważ połowa dokumentów została wystawiona na nowe nazwisko bijosz, udaje się po wpis do Pani Profesor Cwietkowej, wykładającej historię zimnej wojny. Nad Newą dowód wdzięczności nie jest jeszcze łapówką, pozwoliłem więc sobie podarować pani profesor film Katyń z angielskimi napisami. Wyznanie Pani Profesor, która sama urodziła się w Smoleńsku z matki Polki i ojca dumnego Komunisty, było niesamowite. <<Mój ojciec, który uważał się za prawdziwego prominentnego komunistę, wyznał kiedyś rodzinie mojej matki, że wiedział o Katyniu, wszyscy wiedzieli… >>
Żegnając się wspomnieliśmy jeszcze, że jak to dobrze, że możemy sobie o tym wszystkim swobodnie porozmawiać, co więcej w tak historycznym dniu.


Na krótki toast, koniecznie „zakazanym” przed 30 laty szampanem, zapraszam znajomych. Kanapeczki, truskaweczki i cuda nie widy. Przyjdzie Baszkir, Białorusin, Chorwat, Serbowie, Koreańczycy, Rosjanie i Polacy. Na zachodnie, jak zwykle bez zmian, więc nikt mimo pełnej reklamy i wiedzy, z zachodu nie przyjdzie.  Za wolność graliśmy na dwie gitary, Polacy Kaczmarskiego,  Rosjanie Wysockiego. 

czwartek, 18 kwietnia 2013

Wiosna

            Drodzy Mieszkańcy i Goście Miasta (jak codziennie mogę usłyszeć w metrze jadąc schodami ruchomymi na powierzchnię) - nadeszła wiosna. Temperatura dodatnia utrzymuje się już wyjątkowo długo. Na ulicy nie widać już kobiet w futrach ciepłych czapek oraz rękawiczek. Co prawda czapek nie było już przy -8 ale studenci z zagranicy nie świętowali jeszcze wtedy wiosny.
          Na małym fragmencie Zatoki Fińskiej widocznym  z 11 piętra domu studenckiego na ulicy Kapitańskiej 3 między dwoma blokami dziś o godzinie 10:28 przy temperaturze +10 stopni zanotowano pierwsze tej wiosny lśnienie wody. Lód roztopił się już na tyle że pokazał się wąski prześwit wody, w którym to odbijało się słońce.
Niestety nie mam okazji przysłuchiwać  się pękaniu lodu. Ten mityczny dźwięk, który miał umilać czas Kacprowi nad Zatoką Botnicką w początkach maja, jest dla mnie niedostępny.
Władze miasta zafundowały mieszkańcom Wyspy Dekabrystów fantastyczny widok na morze. Piękny granatowy płot o wysokości 2 metrów odgradza promenadę od zatoki. Dobrze, że chociaż kolor się zgadza.
 Arktyka się topi, a to oznacza tylko, że niebawem rozpocznie się okres żeglugi i moja wyspa przez część nocy będzie odcięta od reszty Petersburga.  Czekam z niecierpliwością na to kiedy lodu w ogóle już nie będzie. 

piątek, 12 kwietnia 2013

Czarny humor urzędniczki z ludzką twarzą.

Przyjemność powrotu do domu, była związana z koniecznością wyrobienia nowej wizy powrotnej do Rosji. Składam dokumenty w trybie ekspresowym, ponieważ muszę wracać na Uniwersytet. Procedura jest kosztowna i wymaga od ubiegającego się o wizę podpisania się w 7 miejscach minimum. Raczej wierzę urzędniczce, która podsuwa mi kolejne dokumenty do podpisania, jednak rzucam okiem na tekst podpisywanych przez siebie „bumag”.

No i jak to zwykle bywa, oko zawiesi się na tym co najciekawsze:
               „Wiza wyrobiona w trybie ekspresowym – humanitarnym”.
Bezczelnie podśmiewam się w głos i pytam się urzędniczki, która również się uśmiecha, czy istnieją jakieś nie humanitarne sposoby uzyskania wizy w trybie ekspresowym.
Urzędniczka spoważniała i odparła: „Tak, istnieją”.

Jak mogłem zadać tak głupie pytanie, niehumanitarny sposób uzyskania wizy do  Rosji i to w dodatku w bardzo ekspresowym trybie… 
I tak właśnie 10 dni temu zakończyłem pisanie tego posta, zamknąłem komputer i wsiadłem w pociąg do Warszawy. Epilog do tej historii można opisać, krótkim rosyjskim przysłowiem - "Как тигра ебать и смешно и страшно" - i smieszno i straszno.



Jak się okazało, konsul popatrzył na moje zaproszenie, popatrzył i powiedział - Nie. Słowo "nauka" powinno być zastąpione słowem "kursy" lub słowem "staż".  Zaproponowano mi abym w ciągu 2 godzin, poleciał do Petersburga, przekonał uczelnie do wystawienia nowego zaproszenia z nowym słowem i wrócił do Krakowa. Ewentualnie mogę mieć czas do dnia następnego do 10 rano. 
Grając w ping ponga pomiędzy centrum wizowym, a uniwersytetem, który bronił słowa "nauka" ros. учоба niczym Leningradu podczas oblężenia, wyjechałem z kraju. Dzięki telefonii komórkowej dowiedziałem się, że sam zrobić nic nie mogę i pozostaje mi tylko czekać. 

Tak doczekałem się swojej wizy i znów zostałem Królem Biesem. Wszystko to dzięki sympatycznej urzędniczce, która choć może nie zrozumiała makabrycznego żartu z humanitarnym trybem wizy, to jednak przekonała konsula aby widząc w moim zaproszeniu słowo "nauka"  powiedział "kursy"




czwartek, 28 marca 2013

Jak ugryźć Petersburg po polsku?



 Jak ugryźć to miasto po polsku?
Można zostać w Petersburgu i podążać za polonicami, lub wrócić z petersburskimi pamiątkami do Polski na święta. Wybieram drugą opcję,

             wszystkim życząc Wesołych Świąt.

środa, 27 marca 2013

miłość...


Gdzie się Polak z jeża naśmiewa,  tam Rosjanin motylem i różą się chełpi.

Nie, to nie jest to morał bajki, albo wydumany wywód historyczny tylko krótki komentarz do petersburskiej reklamy zakładów mięsnych. 


Jak głosi reklama „Ku kiełbasie z miłością”. Podejście to jest oczywiście słuszne bo jeśli ktoś wytwarza produkty spożywcze to lepiej żeby robił to z pasją i miłością, bo wtedy możemy przypuszczać, że dany produkt jest wysokiej jakości. Tu jednak chodzi o inną miłość, o tą prawdziwą, kiełbasianą, mięsną miłość. Skojarzenia to jednak przekleństwo, nic tylko przypomnieć kawał o pediatrze i miłości...

Jeśli jednak chodzi o mięsne zwierzęta to, w Polsce wszyscy śmiali się z chorego wytworu wyobraźni słabych scenarzystów telewizji Polsat, którzy stworzyli mięsnego jeża


Powstały remixy muzyczne, a ów odcinek pamiętników z wakacji obejrzało tysiące osób. 

Dziwne, że żaden zakład mięsny nie sponsoruje jeży, tak jak to jest w przypadku krokodyla forfitera w warszawskim zoo.

Tutaj nikt się z tego nie śmieje, a do kiełbasy podchodzi się z miłością. PRAWDZIWĄ MIŁOŚCIĄ!

wtorek, 26 marca 2013

Gdzie towarzysz przemawiał, a dziś tańczą poloneza






W budynku Instytutu Stosunków Międzynarodowych mieści się reprezentacyjna sala zwana Aktowym Zalem. Przepiękna sala, choć wymaga remontu, jest miejscem dla konferencji naukowych, koncertów czy po prostu wykładów. W tej Sali również przemawiał sam towarzysz Lenin, o czym wchodzącego do budynku Instytutu informuje tablica zawieszona przy wejściu.


Sala ta jest również miejscem prób tanecznych lecz nie są to zwykłe próby. Rosyjscy studenci w trakcie długiej przerwy obiadowej, dobrowolnie i z uśmiechem na twarzy tańczą poloneza. Chodzą wokół krzeseł w rytm muzyki tańcząc nasz narodowy taniec.

Bo to nie Polka czeska, a z francuska brzmiący polonez jest tańczony w Rosji. Nie był to polonez Ogińskiego, Kilara czy Dębskiego, ale tak czy siak był to widok iście „dusza szczypatielny”. Takie nasze ciche soft power z czasów Pierwszej Rzeczypospolitej. 


I tylko gdzieś wewnętrzny smutek, że u nas nikt nie tańczy poloneza, a sztuka ta po studniówce ulatuje. Bywa jednak, że na jakiejś suto zakrapianej imprezie, gdzieś w małym studenckim mieszkaniu, ktoś krzyknie " Poloneza czas zacząć" i wtedy wszyscy stają w pary. 

                       http://www.youtube.com/watch?v=Vq-VmzcJa3Y

czwartek, 21 marca 2013

Ekwinokcjum


- czyli równonoc. Słońce na równiku świeci pod kątem 90º, a dzień jest równy nocy. Dziś nie mogę nic spektakularnego nagrać ani powiedzieć o równonocy w Petersburgu. Jednak ten dzień na dobre kończy okres problemów ze wstawaniem i rozpoczyna nowy okres problemów z zasypianiem. Białe noce tuż tuż.
źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/R%C3%B3wnonoc
 Pół roku temu, zaraz po równonocy autor poszukiwał swojego cienia na równiku i nie mógł go znaleźć.
Cóż rzec, ze skrajności w skrajność. W Rosji +15 stopni to lato, w Indiach to mroźna zima. Na Tiger hill pół tysiąca hindusów czekało na wschód słońca jak objawienie pańskie i nikt nie zważał na piękną Kanchenjungę, a w Rosji niebawem słońce w ogóle nie będzie zachodzić. 

wtorek, 19 marca 2013

Odczuwalna temperatura


Może i można nad morzem czuć się świetnie, lecz na pewno nie w "pierwszych dniach tej wiosny". Prezydent postanowił carskim ukazem obniżyć temperaturę do wiosennych -8, a termometry nie miały innego wyjścia tylko grzecznie posłuchać. Co z tego jak i tak wszyscy wiedzą, że jest zima i to w dodatku w ukryciu i przebraniu.

Temperatura odczuwalna - 15 stopni...  nie pozostaje nic innego jak zaszyć się w mieszkaniu i ugotować rosół. Warzywniak na rogu jest niestety warzywniakiem po reformie, oprócz marchewki, nie kupi się tam już nic innego. Selera i pietruszki brak...  - Panie tego się u nas nie sprzedaje, jak pan chce korzeń to niech sobie Pan imbir kupi. 

Imbir...  Chciałem jej zaproponować kupno arbuza, aby się "najadła i napiła" lecz doszedłem do wniosku, że   rosół na samej marchewce też ma właściwości lecznicze.

poniedziałek, 18 marca 2013

Maslenica - zakończenie

                    Maslenica jest trochę pogańsko-prawosławnym karnawałem. W Polsce post zaczyna się w Środę, a u tutaj w Poniedziałek i uważam, że na tym właśnie polega cała siła i magia maslenicy. Z taktycznego punktu widzenia, lepiej jest robić dobrą imprezę karnawałową w weekend kiedy się nie pracuje, a zwieńczenie tygodnia zabawy mianować Niedzielą Odpuszczenia, kiedy to wszyscy wszystkim odpuszczają grzechy. U nas ostatki przypadają na wtorek i w środę wszyscy idą do pracy, a Popielec jest już smutnym postnym dniem.

                    Ostatniego dnia maslenicy pali się marzannę. Jednak jak wypada w  dzień zwany niedzielą odpuszczenia, studenci odpuszczają sobie wszystko...  Marzanna w tym roku została uratowana i jest wciąż wśród żywych.  Raczej nie zanosi się na ocieplenie, a w Rosji nikt nie wierzy w to czy w połowie lutego świstak widział swój cień czy nie, po co więc rzucać na stos biedną Marzenę. Marzena zwana również Marzanną została więc uratowana.





W ramach bycia sławnym i pisania historii tego świata, a nie powtarzania utartych wzorców, maslenica 2013 zakończyła się bohaterskim uratowaniem Marzanny. Nikt jej nie spalił, nikt nie utopił i jak dobrze pójdzie, wróci ona do Polski na święta. Kto wie może będzie ubiegać się nawet o azyl polityczny na południu Francji.








Opętany maslenicznym szaleństwem autor postanowił opowiedzieć o tym jak smaży bliny w następującym nagraniu:


http://www.youtube.com/watch?v=TWFIBackhZg&feature=youtu.be

muzyka: Grupa Leningrad, płyta Nocny Leningrad...


























niedziela, 17 marca 2013

Maslenica – dzień 6



Szóstego dnia maslenicy rozpoczynają się już koncerty oraz imprezy masowe. Grupa zagranicznych studentów zachęcona przez rosyjską studentkę Maszę, zbiera się na stacji kolejowej Kupchino. Po zakupieniu biletów na elektriczkę (1,7 PLN), uczestnicy wycieczki  wsiadają do pociągu i ruszają do pobliskiego Pavlovska aby tam świętować maslenicę.

Studenci z Polski postanowili umilić sobie wycieczkę, rozgrzewając się płynem wysokoprocentowym zwanym wódką. Padła więc głośna propozycja aby zakupić małpkę…  Koleżanka Mania powątpiewała jednak czy władze rosyjskie pozwolą wywieźć żywego zwierza z Rosji i przekonywała, że to raczej zły pomysł. Szybko przekonała się co do małpiej istoty całej rozmowy i z przyjemnością dołączyła do kompanii studentów z Polski.


Warto obejrzeć fragment filmu cyrulik syberyjski aby przekonać się jakie miałem oczekiwania co do maslenicznego festiwalu.



Nie było co prawda niedźwiedzi pijących wódkę na które bardzo liczyliśmy, ale cała reszta spełniła w pełni nasze oczekiwania.

`Podróżując z małpką w kieszeni, można było zobaczyć – małpki. Na pytanie gdzie są ich czapki, właściciel odpowiedział, że nie jest im zimno – japońskie makaki. Radości i atrakcji nie było końca – wielbłądy, renifery, sowy – czego dusza zapragnie. Punktem kulminacyjnym były kozackie tańce. 














piątek, 15 marca 2013

Maslenica - dzień 5

W piątek mieszkanie 1101 w Akademiku postanowiło świętować maslenicę hucznie. Co może być bardziej masleniczne w wyobrażeniu dwóch Polaków niż bania i bliny. Jak jednak usmażyć bliny aby nie popełnić błędów zachodnich kolegów, którzy mimo zakupienia książki z 50 przepisami koniec końców byli zmuszeni zrobić zwykłe naleśniki? Odpowiedź jest prosta, złapać jakąś młodą rosjankę i zapytać ją patrząc przez lornetkę (tylko tyłem do przodu) o to jak będzie robiła jutro bliny. Kiedy miła Rosjanka przekaże nam już przepis, możemy przestać się wygłupiać i oddać jej lornetkę.

Przepis koleżanki z Jekaterynburga znanego wcześniej jako Swierdłowsk, a teraz jako Joburg...

Bliny:
-2 szklanki mąki
-2-3 szklanek mleka
-3 jajka
-łyżka cukru
-łyżka oleju
-łyżeczka soli
-(soda gaszona)
na dużą łyżkę bierzemy sody tak na czubek.
potem na łyżkę nalewamy octu (uwaga będzie wybuchać!)
i wlewamy do ciasta

- ja wymyśliłem aby dolać jeszcze dwie łyżki miodu...



Blin na piątek:  Blin ze śmietaną i czarnym kawiorem




Bliny są dobre, robi się je szybko, a prawdziwy Białorusin z Mińska powiedział " tak właśnie mają smakować bliny :)"


O drugim rodzaju blinów oraz pobycie w bani - niebawem.



Maslenica - dzień 4

                 Czwartego dnia czuć już w mieście ogólną atmosferę przedświątecznego "podniecenia". Jak mawia pani szatniarka z uniwersytetu, ja mogę świętować wszystko, byleby była okazja. No i właśnie okazja jest, a że zima nie odpuszcza, to Rosjanie muszą sobie tę wiosnę wyobrazić. Może kiedyś nadejdzie. To chyba jakaś ogólna cecha, wyobrażanie z nadzieją, że kiedyś się spełni...


                  Targany emocjami z powodu braku możliwości słuchania muzyki na komórce, włączyłem więc radio. Nie mogłem znaleźć swojej stacji, aż tu nagle - Radio dla dzieci  i   piosenki o blinach. Mówiąc krótko, maslenica wisi w powietrzu.


                  Konklawe wybrało Papieża Franciszka, postanowiłem to uczcić w jedyny słuszny z punktu widzenia maslenicy sposób.

                            Blin na czwartek: Bliny z Kremówką,
                                                                 a jak wszyscy wiemy kremówki są papieskie...



                  Obawiam się, że w Polsce, kremówki czeka podobny los co warzywa na rosół. Niby ktoś jeszcze pamięta, że warzywa te nazywamy włoszczyzną, dzięki królowej Bonie, ale nie jest to do końca pewne. Kremówka może być równie papieska, pewno i za 100 lat.



Dziś również dowiedziałem się jak należy prawidłowo robić bliny. Przepisy już wkrótce.


(ciasteczko wykorzystane w sesji fotograficznej nosi nazwę "napoleonka", autor zrobił to tylko wpół intencjonalnie...)



środa, 13 marca 2013

Maslenica - dzień 3

                             I dnia trzeciego wyszło słońce, a Petersburg zaczął wraz z Leningradem świętować Maslenice. Lekki mróz, wpływał idealnie na samopoczucie mieszkańców miasta. Wśród studentów rozpoczęły się dyskusje gdzie zamierzają spędzić weekend. W mieście pojawiły się plakaty zachęcające do wzięcia udziału właśnie w ich zakończeniu maslenicy. 

Pytanie, która maslenica będzie bardziej tradycyjna, ruska i wspaniała jeszcze nie znalazło odpowiedzi. Do tej pory najbardziej popularnym kierunkiem jest Pavlovsk. 


Myślałem, że mianem blina dnia, będzie Bin solo z obiadem w tle... 

Rozumiem, że autor powinien się poświęcać, ale  naleśnika ze słodkim mlekiem nie dałbym rady dziś zjeść.




Lecz jednak się pomyliłem. W trakcie wesołej maslenicy, nigdy nie wiadomo skąd nadejdzie blin, a jak wiadomo on zawsze nadchodzi znienacka.






Wpadłem do znajomych na herbatę i jak się okazało, zostałem głównym smażącym naleśniki. Z początku byłem przerażony, ponieważ miałem przed oczami siebie z przed 14 lat, kiedy to w tajemnicy próbowałem robić naleśniki powodując pożar i kłęby dymu w kuchni... Udało się do tego stopnia, że po 10 zacząłem ku własnemu zdumieniu je podrzucać. Pomimo zakupienia przez znajomych książki z przepisami, bliny zostały zrobione z "tego co było".

 Istnieje wiele szkół mówiących jakie powinny być bliny. Ja jestem wyznawcą zasady, że nie ważne jaki placek, ważne jaka jest "naczynka" czyli nadzienie. Nadzienia były dzisiaj różne i stosowne do pochodzenia gospodyni:       kraj - Anglia, miasto -  Cambridge

          Blin na dziś: Blin ze śmietaną, bekonem i żółtym serem...  rewelacja.



wtorek, 12 marca 2013

Maslenica - dzień 2

Maslenica nie oznacza, że ludzie nie chodzą do pracy. Jedyna różnica polega na tym, że w punktach gastronomicznych pojawiają się bliny. To sukces, ponieważ w poniedziałek, do "blinowania" się dopiero szykowano.



Blin na wtorek: Blin ze śmietaną i gazetą...



  Wtorek również zadziwia swoją wiosennością. Mgła i -10

Maslenica - dzień 1


W poniedziałek rozpoczęła się Maslenica. Uwaga, akcent na pierwsze A, mAslenica.
 
        Święto trwa tydzień i ma ono zapowiadać nadchodzącą wiosnę. Rzeczywiście słowo zapowiadać jest kluczowe…  W poniedziałek Petersburg nawiedziła burza śnieżna i w ciągu godziny spadło 20cm śniegu. Było tak biało, że po przejściu 300m czarny płaszcz stawał się niczym wyprany w wybielaczu.

Podczas maslenicy, należy się cieszyć, świętować i jeść bliny. Taki przynajmniej dostałem prikaz.
Podobno po Maslenicy ma nastąpić post, ale tu się o tym głośno nie mówi...  






Blin na poniedziałek: Blin jak go stworzono czyli bez niczego..






Niektórzy postanowili nawet przybrać formę blina, albo po prostu stali się polskimi naleśnikami. Jeśli chodzi o odniesienia do polskich naleśników, różnicy nie wykryto. 

Szkoda, bo od kiedy się uczę rosyjskiego słyszałem jakie to bliny są wspaniałe i jak bardzo różnią się od naleśników. Nie różnią się niczym, albo przynajmniej jeszcze takich nie jadłem





niedziela, 10 marca 2013

Tatarka i Inguszka


Znów przyszedł weekend i znów zostaliśmy zaproszeni na obiad. Tym razem wraz z polskim towarzyszem ze studiów pojechaliśmy jeszcze dalej na wschód. Dwie dziewczyny zaprosiły nas na obiad, podkreślając dwukrotnie, że będzie on bezalkoholowy.   

                Stało się oczywiste dlaczego, kiedy dowiedziałem się skąd są nasze koleżanki. Obie były muzułmankami i oczywiste było, że nie będziemy nic pili do obiadu. Na obiad zabraliśmy duże ilości świeżych owoców i soki. Mroźnym popołudniem dotarliśmy do akademika dla rosyjskich studentów.


                Wniosek nasunął mi się tylko jeden, im dalej na wschód leży ojczyzna gospodarza, tym więcej jedzenia dostaniesz. Planowaliśmy spędzić tam 2 godziny, a spędziliśmy 5 i jeszcze moglibyśmy siedzieć rozprawiając o współczesnym świecie, np. o tym, że
                                               najdłuższą granicą lądową Francji jest granica – z Brazylią… 





I tak przez gry i zabawy różnego rodzaju typu kalambury, doszliśmy do picia herbaty i rozważań nad podobieństwami pomiędzy Inguskim, Baszkirskim, Tatarskim i Kipczackim.





               



                Teoria wydaje się piękna, jednak jest ona błędna. W niedziele na obiad zaprosiła nas pewna Niemka. Prawdziwa Frau, było wszystko: zupa, drugie danie i deser… 
                Kiedyś nadejdzie i nasza kolej, na razie spijamy profity z organizowania przyjęć piątkowych... 

sobota, 9 marca 2013

Dzień Kobiet


Czerwony goździk na przekór, kawę i rajstopy. To co kiedyś było skarbem ale i zarazem koszmarem w dzisiejszej rzeczywistości jest już tylko żartem strojonym na złość historii. Święto 8 marca w różnych krajach ma różny wymiar – w Rosji ma chyba największy. Jest ono ważne do tego stopnia, że 8 marca jest dniem wolnym od pracy.


Podobnie jak w Polsce królują tulipany, tylko że te są dwa i pół raza droższe niż u nas. Róża to oznaka chyba najgłębszego uczucia 13zł. W natłoku kwiatów czymś zadziwiającym były dla mnie mimozy. Żółte mimozy, które pojawiają się w Mistrzu i Małgorzacie, pojawiają się i na ulicach dzisiejszego Petersburga. Mimoza – delikatna i zamykająca się po dotyku, trwa na mrozie zapakowana w folię i czeka na swoich wybawców.


Na osiedlach ustawiają się punkty z butlami z helem. Latający balonik chce mieć przecież każdy. Oczywiście  z okazji Dnia Mężczyzny baloników z helem kupić nie można było, ale to chyba ponieważ prawdziwemu Obrońcy Ojczyzny nie wypada podarować latającej zabaweczki, a tak jak kupi kobiecie to i on się pobawi i ona się będzie cieszyć.




Z okazji Dnia Kobiet, można było odwiedzić wystawę plakatu radzieckiego zatytułowaną –  „Wszyscy jesteśmy siostrami”.  Wśród plakatów dominowała tematyka „Na Pola i Do Fabryk”, lecz zdarzały się i te, które miały na celu podkreślenie ciężkiego losu kobiety w rodzinie…





Wystawę rozpoczynał cytat „ Kobieta może być intelektualistką, pisarką, odkrywcą, naukowcem lecz musi być przy okazji ... ” -  tu następuje litania 10 przymiotników jaka ta kobieta musi być. Od pięknej przez roztropną do spokojnej. Walcząca  szwedzka emancypantka, która poprosiła mnie o tłumaczenie nie mogła uwierzyć. Na zdjęciu obok, plakat mówiący walce za pokój. 







                 Odniosłem wrażenie, że Dzień Kobiet, jest bardziej świętem facetów i czasem ich podwyższonej gotowości. Święto to przybiera wymiar jednostronnie walentynkowy.  Kwiaty, baloniki, ruch w kawiarniach czy tłok w restauracjach – tak słowem można opisać 8 marca. Gazety rozpisują się ile w tym roku wydał przeciętny mężczyzna, a ile w tamtym. Mówi się o kredytach na dzień kobiet.




                Czy nie można jednak do wszystkiego podejść z uśmiechem i lekkim dystansem?


Składając najlepsze życzenia z okazji Dnia Kobiet
- autor