W Polsce to jedna i ta sama karta z chipem. Wszystko jest
wgrane w jeden i ten sam nośnik informacji. W Petersburgu, jest prawie tak
samo, choć w trójnasób… No bo jak
wiadomo, „W Troicy Boh” i do trzech razy sztuka…
Karta miejska z biletem miesięcznym, karta do biblioteki i
legitymacja studencka, wszystko ma swoją postać materialną i wszystko trzeba
załatwić.
Na szczęście, zdjęcie robią na miejscu. Tylko opłata, czasami wiąże się z przygodami. Bilet może być tylko miesięczny.
Można docenić jak wygodne życie ma student Uniwersytetu
Warszawskiego, wszystkie dokumenty ma w postaci jednej zielonej karty
studenckiej… a bilet miejski można kupić na kwartał.
Ewentualna utrata, kradzież, zagubienie, lub jak w moim wypadku uszkodzenie chipa wiąże się jednak z całkowitym kataklizmem... Co lepsze, nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, że w Kalkucie zasad nie było, wyrobienie legitymacji trwa do dziś... W autobusach przejazd kosztował średnio 5 rupii (30 gr), tu natomiast 25 rubli (2,5zł). Różnica w formularzach pomiędzy Kalkutą, a Petersburgiem polega na tym, że tu wpisuje się Atcziestwo, a tam kastę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz