Czas zakończyć opowieść o
Azji południowo-wschodniej.
Granica miasta-państwa wygląda imponująco. Trochę jak zamek, który ma za zadanie zatrzymać napływ obcych wojsk.
Wbili do paszportu “Singapore imigration controll – DEPARTED”. W Malezji trochę jak w domu, nie tak czysto jak w Singapurze, a jednak wspaniała cywilizacja. Na stacji autobusowej w Johor ( tym Johor, którego Sułtan scedował prawa do Singapuru Anglikom) wymieniam pieniądze i ostatnim rzutem na taśmę kupuję bilet do Malakki. Kupiłem ostatnie miejsce, które było najlepszym miejscem w autobusie, które do tej pory w życiu widziałem.
Malakka jest cicha, mała i bardzo klimatyczna. Portugalsko-brytyjsko-chiński Kołobrzeg po sezonie na końcu świata. Przyjemnie. Oto kilka zdjęć.
Powyżej, rzeźnik rozkłada na hakach świeżo ubite mięso. (Będzie na nich wisiała w 30 stopniach caluteńki dzień) Obok kowal o poranku, przygotowuje warsztat do pracy (zdjęcie z prawej)
Opis hostelu był intrygujący. Stary historyczny budynek, który kiedyś był sklepem z przyprawami. Brzmi i wygląda rewelacyjnie. Tak wyglądała pojedyncza cela :)
Malezyjska dziewczyna, pisze smsa i czeka na okazję aby coś złowić w najbrudniejszej i najruchliwszej cieśninie świata - Cieśninie Malakka. Tędy niezmiennie przepływał, przepływa i będzie przepływał transport towarów z Azji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz