czwartek, 25 października 2012

Sikkim

Zdjecie z przed 107 lat prezentuje zachod slonca nad Kanchenjuga, zrodlo: http://digital.lib.uh.edu/cdm4/item_viewer.php?CISOROOT=/p15195coll29&CISOPTR=194



Stolica Sikkimu, Gangtok przywital mnie dzis 15 stopniami Celcjusza, koniecznoscia zalozenia polaru oraz pieknym deptakiem w stylu slowackim (kwiatki, pomnik i obowiazkowa fontanna na srodku).
Brakowalo mi gor. 

Hindusi, ktorzy przyjechali tu na wakacje, (w Bengalu zachodnim wolne jest jeszcze przez 5 dni) wygladaja jak pewien przerazony meksykanin, ktory wyladowal pewnego grudniowego wieczora 2005 roku na lotnisku Rzeszow Jasionka. Bylo -15 stopni, a nastepny dzien przyniosl rekordowe opady sniegu. Byl ubrany we wszystko co mogl, a i tak bylo mu zimno. Oni tak samo. Jest 15 stopni, a wszyscy w czapkach, szalikach, kocach. Zapewniam, ze koce sa cieple i welniane.

Nie przyjechalem zdobywac Kanchenjungi, chce ja tylko zobaczyc. Napisze w nastepna niedziele.

(Przepraszam za brak polskich znakow, lecz klawiatura w gangtockiej kawiarence nie posiada ow opcji)


sobota, 20 października 2012

Malakka


Czas zakończyć opowieść o Azji południowo-wschodniej. 
Granica miasta-państwa wygląda imponująco. Trochę jak zamek, który ma za zadanie zatrzymać napływ obcych wojsk.



Wbili do paszportu “Singapore imigration controll – DEPARTED”. W Malezji trochę jak w domu, nie tak czysto jak w Singapurze, a jednak wspaniała cywilizacja. Na stacji autobusowej w Johor ( tym Johor, którego Sułtan scedował prawa do Singapuru Anglikom) wymieniam pieniądze i ostatnim rzutem na taśmę kupuję bilet do Malakki. Kupiłem ostatnie miejsce, które było najlepszym miejscem w autobusie, które do tej pory w życiu widziałem.





 Malakka jest cicha, mała i bardzo klimatyczna. Portugalsko-brytyjsko-chiński Kołobrzeg po sezonie na końcu świata. Przyjemnie. Oto kilka zdjęć.




Powyżej, rzeźnik rozkłada na hakach świeżo ubite mięso. (Będzie na nich wisiała w 30 stopniach caluteńki dzień)   Obok kowal o poranku, przygotowuje warsztat do pracy (zdjęcie z prawej)

Opis hostelu był intrygujący. Stary historyczny budynek, który kiedyś był sklepem z przyprawami. Brzmi i wygląda rewelacyjnie. Tak wyglądała pojedyncza cela :)








W Malezji wiele potrafi zadziwić....






W Malacce widać też jak na dłoni mieszanie się stylów architektonicznych, najlepiej na przykładzie świątyń. Oto meczet, w tej postaci łatwiej zrozumieć, że Islam jest pokojową religią, a muzułmanie i buddyści mogą żyć ze sobą w dobrobycie.

Malezyjska dziewczyna, pisze smsa i czeka na okazję aby coś złowić w najbrudniejszej i najruchliwszej cieśninie świata - Cieśninie Malakka. Tędy niezmiennie przepływał, przepływa i będzie przepływał transport towarów z Azji. 





sobota, 13 października 2012

Singapur, od początku do końca


Thomas Stamford Raffles urodził się w 1871 roku, na Jamajce. Historia jego życia jest dosyć barwna. Jeśli jest ktoś kto wniósł tak dużo dla rozszerzenia panowania brytyjskiego w Azji Południowo-Wschodniej, to ewidentnie jest to Raffles. Ambitny Brytyjczyk wielokrotnie zapuszczał się daleko na wschód w ekspedycjach zwiadowczych. Tak również nauczył się języka Malajskiego.



Sytuacja w koloniach zawsze była odbiciem tego, co działo się w Europie. W 1811 roku Napoleon Bonaparte zajął Królestwo Niderlandów, a wraz z nim wszystkie jego kolonie. Brytyjczycy nie mieli innego wyjścia jak zaatakować holenderskie kompanie handlowe na Jawie. Raffles wyruszył wraz z wyprawą wojenną na Jawę. Dobrze broniona i umocniona wyspa została zdobyta, Raffles uzyskał tytuł Porucznika-Gubernatora. Ale moment, gdzie jest w tej historii Singapur?

Rafflesowi przydarzyło się być poddanym ustaleniom Kongresu Wiedeńskiego z 1815 i niestety musiał opuścić Jawę.  Po powrocie z Europy, już z drugą żoną, Raflles został gubernatorem Bengkulu, na Sumatrze.
Należy przyznać, że Raffles był dość uparty w swej wizji rozwoju posiadłości Kompanii Wschodnio Indyjskiej. Szukał miejsca w regionie, z którego będzie można kontrolować całość żeglugi na linii wschód-zachód. Prawdę mówiąc lepiej wybrać nie mógł.





 6 lutego 1819 roku, podpisał z Sułatnem Johor Husseinem  Shahem traktat. Tego dnia na wyspie Singapur została ustanowiona obecność militarna Kompanii Wschodnio-Indyjskiej oraz zwierzchnictwo kompanii nad okolicznymi wodami.  





    Sułtan został przekupiony sumą 5tys $ w złocie, co na dzisiejsze warunki może być porównywalne z dobrą łapówką rosyjskich oligarchów. Ponieważ port był otwarty, miasto rozrosło się w błyskawicznym tempie.






Dzisiaj miasto jest mieszanką kulturową, którą sam określiłbym w ten sposób: chińsko-kolonialno-malajsko-indyjsko-wyspiarsko-arabsko-chińską.


\







Muszę tu przytoczyć pewną historię związaną z objazdem naukowym historyków z drugiego roku studiów. Zwiedzaliśmy zamki i kościoły małopolski, ucząc się podstaw architektury. Przez 5 dni, analizowaliśmy zabytki w miejscowościach, z których Bochnia była największą metropolią. Ostatniego dnia objazdu odbywał się egzamin, na który pojechaliśmy do... Krakowa.
 Wrażenie było niesamowite. Każdy pinakiel był 5 razy większy, każdy pilaster 3 razy szerszy. Wielość stylów architektonicznych, jakość wykonania rzeźb, przepych i piękno wszystkiego co oglądaliśmy zapierała dech w piersiach. A PRZECIEŻ TO BYŁ TYLKO KRAKÓW.







Tak również było ze mną w Singapurze. Dysonans pomiędzy Kalkutą, a Singapurem jest olbrzymi.  Dostępność wszystkich najlepszych gazet ot tak o na ulicy, piwo w kioskach, czy wygląd dziewczyn na ulicy. W Warszawie przeszedłbym obok dziewczyn z ulotkami, prawdopodobnie ignorując je totalnie. W Singapurze nawet sobie zrobiłem z nimi zdjęcie. Cytując pewną piosenkę: "przyjechali z interioru ludzie do stolicy".



Jeśli chodzi o bezsensowne porównania, które przeprowadzam od początku mojego pobytu w Azji, to: Singapur jest jak sterylny Manhattan z Nowego Jorku.

Spędziłem w Singapurze dwa dni i spełniłem swoje marzenie. Jednak sterylne miasto-państwo to dyktatura technokratów. Przeraża mnie w nim to, że jest swego rodzaju otwartą klatką dla własnych obywateli. Coś w rodzaju syndromu wyższości stolicy, która wyniesiona jest do rangi osobnego państwa.

Nie można jednak podsumować opowieści o tym mieście w negatywny sposób. Singapur zadziwia na każdym kroku. Pięknem, przepychem, słowem wszystkim. I taki właśnie pozostanie w mojej pamięci.













poniedziałek, 8 października 2012

Słońce, księżyc i gwiazdy - czyli rozważania nad niebem na równiku


Jadąc do Singapuru, przeprowadziłem dość zawiłą konwersację z moją siostrą o niebie nad Singapurem (chcąc nie chcąc stała się specjalistką od miasta-państwa) 
Nie ustaliliśmy nic.
 Już nawet miałem się wybrać ostatniej nocy na brzeg morza aby szukać Krzyża Południa. 
Nie znalazłbym...

Na szczęście XXI wiek przynosi takie oto zabawki,
koleżanka Melisa miała aplikację na I phona pokazującą nocne niebo, wraz z zarysowanym horyzontem.

Uwaga ogólna, studenci głupieją, kiedyś pewno bylibyśmy w stanie to wyliczyć, nawet będąc studentami historii (tak jak ja), dziś mamy Iphony. W gruncie rzeczy dobrze, bo przynajmniej wiemy, że Krzyż jest schowany.

Singapur 01* 30' 30'' N, 103* 86' 21'' E




Najważniejsze dla mnie były jednak spostrzeżenia związane z wysokością słońca. I zobaczę swój cień...






                                                           SINGAPUR 01.10.2012




niedziela, 7 października 2012

prawie na równiku, prawie na końcu świata


 
  Wysiadłem na stacji Singapore Woodlands, było już późno, a ja miałem noc w plecy. Nie było pięknego kolonialnego dworca kolejowego z tablicą „Singapore”, a za to granica, celnicy i prześwietlanie bagażu.

 Miałem chyba nadzieję, że będzie tak jak w Wenecji, gdzie po wyjściu z dworca miasto natychmiast wciąga w kanały i uliczki. Nie trzeba jechać na plac św. Marka, żeby się zorientować gdzie się jest.  Kalkuta też wciąga, ale w Indyjski sposób,  w chaos. Pierwsze spojrzenie na Singapur  trochę mnie rozczarowało, ale tylko dlatego, że za dużo się spodziewałem i zbyt wiele razy sobie wyobrażałem wjazd na tę wyspę.  Teraz muszę przyznać, że wcale zły nie byłem. Po dwóch miesiącach mieszkania w chaosie trzeciego świata, potrzebowałem ładnego rozwiniętego i bogatego miasta. Chociaż na chwilę, na dwa dni.

Do posłuchania proponuję hit polskiego zespołu Dwa plus jeden.



Po wyjściu z pociągu postanowiłem zaopatrzyć się w lokalną walutę.  Bankomat, małe zakupy i 40 minutowa przejażdżka metrem; wreszcie dotarłem do hostelu. Szczęśliwy usiadłem na tarasie.  Na stoliku położyłem piwo, suszone kalmary, biały ser i szynkę wieprzową. Wszystko wyglądało i smakowało znajomo, było podobne do tego co znałem z Europy. I dzięki temu poczułem się trochę jak w domu, choć 9 tys. kilometrów od Rzeszowa.

Następnego dnia moja siostra umówiła mnie na randkę w Singapurze. Początkowo miał to być mały chińczyk, jednak ten, wyjechał na Tajwan. Koniec końców dostałem numer do Jing Thing, singapurki lat 27, która jest koleżanką koleżanki mojej siostry (warto zaznaczyć, że Dominika nigdy jej nie poznała).








Znajomi śmiali się, że siostra umawia mnie na randkę w ciemno na drugim końcu świata. Brzmi to dość zabawnie.

Spotkaliśmy się z Jing w miejscu gdzie ludność autochtoniczna miasta państwa przychodzi zjeść rano śniadanie. Obowiązkowo Kaya Toast + Kopi, czyli Tosty z 
dżemem kokosowym + Kawa. Smaczne i pożywne.






Po śniadaniu odwiedziliśmy razem jeszcze słynny Long Bar w Raffles Hotel. Wypicie procy singapurskiej było chyba dla mnie równie ważne jak wjazd do Singapuru pociągiem. Wymyślony w tym właśnie barze drink, jest prawie jedynym sprzedawanym tam  trunkiem. Zamówienia idą masowo, a muszę podkreślić, że w barze nie było tłoku. 




   Najpierw zamówiłem, potem wypiłem, a na końcu spojrzałem na cenę. I dobrze, inaczej dławiłbym się każdym łykiem. 

 Na najbardziej eksponowanym miejscu, na barze stała Wódka Czysta Belweder. Łezka zakręciła mi się oku. 50gram kosztowało 60zł, podziękowałem, zresztą i tak było przed 13. 

środa, 3 października 2012


 

Bliźniacze wieże  Petronas Towers zostały zbudowane przez dwie różne firmy. Najwyższy budynek świata ubiegłego wieku miał więcej szczęścia niż Kościół Mariacki w Krakowie. Tu nie było historii o dwóch braciach i o morderstwie, choć druga wieża odchylona jest od pionu aż o 25 mm. 





Wieże mają wysokość 452 metrów, łączy je 58 metrowy most na poziomie 41 i 42 piętra.
  









Pierwszy raz Petronas Towers widziałem w filmie "Osaczeni" z 1999 roku, wtedy jednak nie zdawałem sobie sprawy chyba gdzie leży malezja i czym jest tak na prawdę Kuala Lumpur. 











Drugi raz jakieś 5 lat później przewinęły się w teledysku do piosenki „Mundian To Bach Ke” - Panjabi MC, która swego czasu była dość popularna w Polsce.
Sam teledysk został w całości zrealizowany w KL




 

   






wtorek, 2 października 2012

Gdy na kursie Singapur


                Samolot linii Air Asia usiadł na pasie w Kuala Lumpur, było 10 min po północy. Obywatele RP nie potrzebują wizy do Malezji, więc po szybkiej kontroli, przesunąłem zegarek o dwie i pół godziny do przodu i ruszyłem nocnym autobusem przed siebie. Lotnisko oddalone jest od stolicy o 72 kilometry, ale nie stanowi to problemu, sieć autostrad jest dość dobrze rozbudowana.

                Nie wiedziałem czego mam się spodziewać po Kuala Lumpur, nazywanego przez mieszkańców – KL. Bez noclegu i bez większego planu na następny dzień, wysiadłem na KL Sentral około 1:30 ( tak oni piszą to przez S). Widziałem w życiu wiele dworców, na kilku przyszło mi też spać, muszę przyznać, że w wypadku KL Sentral nie było to w ogóle uciążliwe. Dworzec wyglądał na wymarły, poranka doczekałem w kawiarni, która była otwarta 24/7. Jako jedyny klient po zamówieniu herbaty i kanapki, zrobiłem to samo co reszta 3 osobowej obsługi, poszedłem spać na wygodnych sofach.

                Dworzec ma 4 poziomy, pociągi odjeżdżają z pierwszego, metro z 4. Wygląda on o wiele bardziej jak nowy Berlin Haupt Bahnhof, a nie Warszawa Centralna.  O 6:30 otworzyły się kasy, a ja z uśmiechem na twarzy zakupiłem bilet kolejowy do Singapuru.  

                Nigdy nie przypuszczałem, że moje marzenie spełni się tak szybko. Kiedy moja siostra mieszkała w Singapurze przez 3 miesiące - latem 2006 roku, a w mojej kuchni wisiała olbrzymia mapa ścienna Azji, ja snułem marzenia o podróżach kolejowych po świecie. Europa była w zasięgu ręki, ale wymarzony port Singapur wydawał się nie możliwy do osiągnięcia. Marzenie oczywiście zakładało pokonanie całej trasy z Rzeszowa do Singapuru koleją, ale powiedzmy, że w trosce o dobre samopoczucie musiałem  trochę oszukać samego siebie.

          

      Z biletem za 23 Ringity Malezyjskie ( czyli 23,5 PLN) wsiadłem w metro i pojechałem na podbój Kuala Lumpur. Muszę zaznaczyć, że wiele czasu nie miałem bo pociąg odjeżdżał o godzinie 14:06.




                Zacząłem od Petronas Towers…