środa, 26 września 2012

moi przyjaciele w Kalkucie



     Uroczyście ogłaszam, że zmieniła się pora roku! Nie świętuję jednak nadejścia złotej jesieni, a koniec monsunu. Od tygodnia świeci słońce i jest pięknie. Nie przypuszczałem, że tak  mało człowiekowi potrzeba do poprawy humoru. Uszczypliwi podkreślają, że tegoroczny monsun przyniósł  o 60% mniej opadów w porównaniu do ubiegłorocznego, rzeczywiście powodzi nie było w tym roku. Chmury odchodzą!!!





 Ponieważ światło słoneczne i wakacyjna temperatura ( tylko 33C) nastrajają optymistycznie, postanowiłem opisać swoich przyjaciół. Wielu podróżników pisało, że w Indiach nigdy nie jest się samemu. No i muszę się z tym zgodzić. Wszędzie ma się przyjaciół. Zacznijmy od przyjaciół, z którymi spędzam czas na świeżym powietrzu.





Psy. Niezliczone sfory dzikich psów. Wzdłuż głównej ulicy dzielnicy Salt Lake, jest ich 7. Zazwyczaj ich stosunek do ludzi jest powiedziałbym lekceważący, ale nie należy się tym niepokoić. Jeśli „stado” tych słodziutkich bestyjek postanowi jednak zwrócić uwagę na przechodnia, wtedy zaczyna się gra emocji. Biec dalej i może mnie nie pogryzą, zawrócić, tylko czy wtedy nie zaczną mnie gonić? Przeważnie „słodziutkich psinek” i „rozkosznych czworonogów” jest w sforze 6. Żyją jak wilki, zachowują się jak wilki i wyglądają jak brązowe udomowione wilki. Zastanawia tylko jedno, co jedzą? Muszę podkreślić, że nie wyglądają na wychudzone.

Kolejni znajomi to lotnicy ze skrzywieniem narcystycznym. Przylatujące na parapet sali ćwiczeniowej ptaki, nie mogą zobaczyć ludzi w środku z powodu folii przyciemniająco-odbijającej. Przeglądają się tak w swoich odbiciach nie wiedząc jakie zło czai się za szybą. Jeśli chodzi o pierwszą koleżankę , to jest to Kania Czarna nazywana również brunatną z rodziny Jastrzębiowatych. Zamieszkuje w Indiach  przez cały rok. Oto jej zdjęcie


Reszta się jeszcze nie przedstawiła.


          Oprócz znajomych z ulicy, mam jeszcze kolegów w domu. Część się nas wstydzi np. tak jak stały rezydent kuchni, pan na włościach – Alfred Kleofas oraz jego kamerdyner Chryzostom. Para szczurów, która zamieszkuje rury i przewody w naszym domu stara się nas unikać jak się da. Jest gorzej jak się zapomną.

                  
             Najprzyjemniejszym towarzyszem, jak i najważniejszym współmieszkańcem jest gekon o dźwięcznym imieniu Albert. Ostatnio coś się z nim stało. Obawiamy się najgorszego… Oto jego portret pamięciowy znaleziony w internecie 





                       Z częścią moich znajomych, których chyba powinienem nazywać przyjaciółmi dziele najintymniejsze części swojego pobytu w Indiach. Karaluchy o iście królewskim rodowodzie obserwują mnie w łazience.




Pluskwy nazywane przez Indusów bad bugs’ami zdają się ze mną spać, okresowo domagając się czułości z mojej strony. Egzekwują ją w dość bolesny dla mego serca sposób. Ranią wtedy moje uczucia i nie tylko. 
Moje mieszkanie odwiedzają czasem termity, mrówki oraz starzy znajomi jeszcze z Polski – komary.

1 komentarz: